11/29/2008
Tengboche - Namche Bazar
Rano budzi nas helikopter ladujac 10m od naszego budynku!!
Zwiedzamy jedna z wiekszych swiatyn i ruszamy w droge. Mijamy po drodze kilkanascie wiszacych mostow. Droga dosc przyjemna. Docieramy do Namche dosc wczesnie. Kiedy tylko slonce schowalo sie za gore, zrobilo sie niemilosiernie zimno.
Lumbuche - Tengboche
Arek zdycha od rana. Ledwo daje rade spakowac plecak. Robert jakos doszedl do siebie w nocy.
Tego dnai caly czas w dol - na szczescie.
Wieczorem docieramy do Tengboche. Widok z okna naszego pokoju wprost na wystajacy wierzcholek Everestu.
Zejscie 1,5 km npm w dol pomaga zregenerowac organizmyale ogolnie odczuwamy spore braki.
To wynik marnego odzywiania. Marza nam sie ziemniaki ze schabowym, bigos o piwie nie wspominajac. Sni nam sie Coca Cola!
Everest Base Camp
Lubuche - Kala Patthar
Wychodzimy z Lubuche niezbyt wczesnie. W trase ruszamy w 3 osobowym zespole (Pani MECENAS z Czestochowy -Ania). Oczywiscie po drodze wyprzedzamy pozostalych trekkerow. Po drodze robimy mala przerwe w ostatniej osadzie przed baza Everestu (Gorak Shep). Wejscie na Kala Patthar jest niezwykle latwe (jak na Gubalowke w Zakopcu) choc wysokosc jest odczuwalna - wszyscy poruszaja sie w zolwim tempie.
Mimo to co niektorzy na szczycie placza ze szczescia (to nie my oczywiscie).
Everest wraz z otaczajacymi go olbrzymami widac jak na dloni. Do Pumo Ri rzut kamieniem. Chyba najlepszy widok w gorach jaki do tej pory w zyciu mielismy.
11/24/2008
Dingboche - Lobuche
Chhukhung Ri & Chhukhung
Chhukhung
Chhukhung Ri
Chhukhung Ri
widok z Chhukhung Ri na Chhukhung
w oddali Makalu, na pierwszym planie Island Peak
w oddali Makalu, na pierwszym planie Island Peak
Wstajemy wczesniej niz zwykle. Zimno. Jemy po zupce chinskiej i troche konserwy. Jak sie potem okazalo na caly dzien nie starczylo. Po 2 h dochodzimy do podnoza gory. Po nastepnych 2h stoimy na szczycie Chhukhung Ri (5550 mnpm). Robimy zdjecia. Spotykamy grupke Polakow. Mowimy im, ze chcemy wejsc na kolejny wierzcholek. Odradzaja nam, widac ze maja juz dosc. Oczywiscie ich nie sluchamy i idziemy na wyzszy wierzcholek. Zajmuje nam to okolo 1,5h. Ciezko bylo. Co 10 krokow stajemy i lapiemy oddech. Na samym koncu niespodzianka: kilkunastometrowa sciana. Nie ryzykujemy - jestesmy zmeczeni i obchodzimy przeszkode. Na szczescie znalezlismy latwiejsza droge na szczyt. O godzinie 16.00 stoimy na wierzcholku Chhukhung (5833 mnpm). Nasz rekord wysokosci. Szybko sie ewakuujemy bo pozno, zimno i zle sie czujemy. Zejscie ciezkie po ruchomych kamieniach. Juz po zachodzie slonca znajdujemy szlak. Okolo godziny 21.00 docieramy do naszego hotelu. Wlascicielka robi nam przysluge i przygotowuje kolacje specjalnie dla nas. Robert nie polubil kolacji - kolacja nie polubila Roberta. Padamy ze zmeczenia.
Kyangjuma - Dingboche
Dingboche (w tle Nuptse i Lhotse)
Ama Dablam
Tengboche
Tengboche
Trasa latwa. Po drodze pranie w strumieniu. Wiatr coraz silniejszy. Wieczorem docieramy do hotelu. W pokoju zimno , nie ma swiatla. Szukamy miejsca gdzie mozna naladowac baterie do aparatow i kamery. Szybko pakujemy sie w spiwory bo zimno. Jestesmy na 4410 mnpm.
Jutro czeka nas ciezki dzien.
Jutro czeka nas ciezki dzien.
11/23/2008
Thado Koshitaon - Kyangjuma
Cieszymy sie ze juz coraz blizej do celu.
11/21/2008
Paiya - Thado Koshigaon
w oddali Cho Oyu
Rankiem delektujemy sie widokiem oddalonego o kilkadziesiat km Cho Oyu. Zaczynamy pic coraz czesciej wode gorska bo ta w sklepach jest juz nieprzyzwoicie droga. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Po poludniu mijamy bokiem Lukle. Widzimy jak od czasu do czasu startuja i laduja awionetki. To bardzo niebezpieczne lotnisko. Miesiac wczesniej doszlo do wypadku podczas ladowania. Tylko pilot przezyl. 18 osob zginelo.
Wieczorem znajdujemy przyjemny hotel w Thado Koshigaon. Wlasicielem jest znany szerpa (6 razy szczyt Everest, 5 Cho Oyu, Ama Dablam itd). Najadamy sie do syta bo wlasciciele nie zaluja nam jedzenia po tym jak zaprosili nas do siebie do kuchni. Zostawiamy takze depozyt w postaci namiotu , ktory jak sie okazalo nie bedzie nam potrzebny a jak do tej pory musielismy go niesc.
W nocy jest juz b zimno.
Nunthala - Paiya
Jumbasi - Nunthala
Kinja - Jumbasi
Ruszamy tym razem kolo 9.00. Pogoda super. Z czasem robi sie upal. To ma byc trudny dzien. Przede wszystkim wyznaczony cel jest bardzi daleko. Najpierw 1900 m w gore a potem zejscie 700 m w dol. Przelecz Lamjura pokonujemy juz po 17.00. O tej godzinie w cieniu jest juz bardzo zimno. Czapki , rekawiczki to podstawa. O swietle czolowek schodzimy ciemnym lasem i znajdujemy maly Guesthaus gdzie jemy kolacje w raz z cala grupa nepalczykow, ktorzy ogladaja film na DVD. Chyba byl to jedyny TV we wsi gdyz po zakonczeniu filmu ku naszemuy zdziwieniu wiekszosc uiszcza mala "zrzute" dla wlascicielki posiadlosci. O jakosci filmu nie ma co pisac (cos nie do opisania a na pewno nie do ogladania - roznica kulturowa wrecz olbrzymia). To byla zimna noc.
Subscribe to:
Posts (Atom)